Lada dzień przyjdzie na świat dziecko Kate i Williama.
Będzie to trzecia osoba w sukcesji do brytyjskiego tronu.
Ciekawe jest to, jak wszyscy drobni i więksi handlarze chcą
zarobić na narodzinach królewskiego potomka. W londyńskich sklepach i na małych
straganach można kupić specjalne monety upamiętniające to wydarzenie i ubranka
dziecięce – podobno rozchodzące się jak świeże bułeczki.
Brytyjczycy i przybyli na miejsce turyści z niecierpliwością
patrzą w co będzie ubrana księżna Kate i jak ubrane będzie jej dziecko.
Atmosferę podgrzewają spekulacjami media i producenci ubranek, które na tym
wydarzeniu chcą zarobić.
Dzięki samemu ślubowi Kate i Williama brytyjska gospodarka
wzrosła o 0,25%. Procentowo nie dużo, ale jakie inne wydarzenie przyniosło dla
gospodarki taki zysk?
Czy z tego powodu możemy ubolewać, że nie mamy monarchii w
naszym kraju? A może po prostu nie potrafimy dobrze marketingowo wykorzystać
wydarzeń mających miejsce w naszym kraju i skupiamy się tylko na mało
dochodowych wydarzeniach lub nie potrafimy ich dobrze rozreklamować?
A z drugiej strony, czy życie rodziny królewskiej w Wielkiej
Brytanii przestaje być życiem, a staje się produktem?