Nie jest sztuką wywodzić się na ten temat i opowiadać jak to
klient został oszukany bo doradca „zapomniał” mu powiedzieć o opłatach i
prowizjach, czy też można usłyszeć od doradców żale na temat: „Dlaczego ten
klient mi nie zaufał, przecież to było naprawdę najlepsze rozwiązanie na
rynku”.
Czasami kluczem jest po prostu rozmowa. I tu chcę wprowadzić
wątek humorystyczny.
Zasłyszane w jednym z działów sprzedaży w pewnym banku,
rozmowa telefoniczna doradcy z klientką:
D: … takie są warunki tej lokaty, co Pani o tym sądzi?
Chwila ciszy,
po czym klientka zaczyna się śmiać
D: Z czego Pani się tak śmieje?
Śmiejąc się
odpowiada doradca
K: A wie Pan właśnie kawał przeczytałam
D: Jaki?
K: A nie będę Panu opowiadać
D: Nie no, niech Pani opowie
K: Oj nie,
D: Ale proszę
K: Nie bo się Pan obrazi
D: Ja? Nie obrażę się, obiecuję
K: No dobra, ale obieca Pan, że się Pan nie obrazi?
D: Tak
K: Akcja dzieje się w szpitalu, trwa transplantacja
serca. Stare serce już wyjęto i pielęgniarka przynosi chirurgowi dwa serca do
wyboru i pyta: Panie doktorze, które? Chirurg ogląda je z jednej strony, z
drugiej i nie może się zdecydować. Zagląda w papiery i wskazuje mówiąc: To - a
dlaczego akurat to? Pyta z ciekawości pielęgniarka – bo to bankiera,
nieużywane.
Czasami warto w nasze rozmowy wpleść trochę żartu sytuacyjnego,
otwartości i przede wszystkim unikania długiego milczenia. Najgorsze jest to
jak klient będący wesołym człowiekiem idzie do banku i trafia na pana o
stalowej twarzy, bez szczypty uśmiechu.
Jednym z kluczowych elementów sprzedaży jest „wejście w buty” klienta,
zrozumienie jego potrzeb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz